Rekordowe transfery w PKO Ekstraklasie. Jak urosły wydatki klubów?


Jak w ostatnich latach eksplodowały wydatki klubów PKO Ekstraklasy i co to mówi o zmianie całej ligi?

23 grudnia 2025 Rekordowe transfery w PKO Ekstraklasie. Jak urosły wydatki klubów?
Zbigniew Harazim / zbyszkofoto.pl

Kilkanaście dni temu Widzew Łódź ogłosił transfer Osmana Bukariego, który kosztował rekordowe 5 milionów euro. Tym samym padł najwyższy transfer w historii PKO Ekstraklasy. Nic więc dziwnego, że ruch ten jest szeroko komentowany przez media, dziennikarzy i ekspertów. Mówimy bowiem o bardzo poważnej kwocie jak na realia naszej ligi. Opinie o samym piłkarzu są przy tym mocno podzielone. Choć tekstów o Osmanie Bukarim pojawiło się już wiele, warto spojrzeć szerzej. Nie tylko na jednego zawodnika, lecz także na cały trend wydatkowy w PKO Ekstraklasie. Kluczowe jest tempo wzrostu transferów oraz to, jak dziś wypadamy na tle innych lig europejskich. Jeszcze kilka lat temu takie kwoty wydawały się abstrakcją. Dziś stają się faktem.


Udostępnij na Udostępnij na

Rekordowe transfery w PKO Ekstraklasie – kiedyś obciach, dziś klasa?

Ostatnie trzy sezony są pod względem rekordów transferowych wręcz przełomowe. Dziś, poza nielicznymi wyjątkami, trudno znaleźć klub PKO Ekstraklasy bez piłkarza kupionego za minimum 700–800 tysięcy euro. Jeszcze niedawno takie kwoty były domeną jedynie ligowej czołówki. Teraz są coraz bardziej powszechne. To pokazuje, jak bardzo zmieniły się realia finansowe. Obecnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W trwającym sezonie mówimy o około 310 transferach przychodzących. Ich łączna wartość sięga aż 46 milionów euro. Oznacza to niemal sześciokrotny wzrost wydatków w porównaniu z sezonem 2020/2021. Tak duża różnica najlepiej pokazuje skalę zmian, jakie zaszły w polskiej lidze w bardzo krótkim czasie.

Cofnijmy się o pięć lat

Dla porównania warto cofnąć się do sezonu 2020/2021. W tamtym sezonie kluby PKO Ekstraklasy przeprowadziły 336 transferów przychodzących. Łączna kwota wszystkich wyniosła jednak zaledwie 8 milionów euro. Sama liczba ruchów była więc większa, ale pieniądze zdecydowanie mniejsze. Najdroższym transferem tamtego okienka było sprowadzenie Jespera Karlstroma do Lecha Poznań za 800 tysięcy euro.

Dziś taka kwota przestaje robić większe wrażenie. Dla porównania, w ostatnim oknie transferowym GKS Katowice zapłacił około miliona euro za Mateusza Kowalczyka. Transfery na poziomie 500 tysięcy do miliona euro stały się niemal codziennością. To wyraźnie wpływa na jakość ligi. Większe wydatki oznaczają lepszych piłkarzy i wyższy poziom sportowy. Oczywiście kluby mogą czasem przestrzelić z transferem, a czasem trafić idealnie. Różnica polega jednak na tym, że coraz rzadziej trafiają do PKO Ekstraklasy zupełnie anonimowi zawodnicy. Zamiast tego pojawiają się piłkarze już sprawdzeni na solidnym poziomie.

Rynek wewnętrzny nabiera znaczenia

Zmienia się również tzw. rynek wewnętrzny. Przez lata transfery pomiędzy klubami PKO Ekstraklasy były rzadkością. W praktyce korzystały z nich głównie Legia Warszawa i Lech Poznań. Latem 2020 roku tylko jeden taki ruch znalazł się w top 10 największych transferów. Był nim transfer Iwo Kaczmarskiego z Korony Kielce do Rakowa Częstochowa za około 350 tysięcy euro.

Dziś ten obraz wygląda zupełnie inaczej. W aktualnym top 10 znajdują się już dwa transfery wewnętrzne, i to na zupełnie innym poziomie finansowym. Mariusz Fornalczyk zamienił Koronę Kielce na Widzew Łódź za około 1,5 miliona euro. Tomasz Pieńko przeszedł z Zagłębia Lubin do Rakowa Częstochowa za blisko 1,8 miliona euro. Do tego dochodzą ruchy takie, jak transfer Mateusza Skrzypczaka do Lecha czy Oskara Repki do Rakowa.

PKO Ekstraklasa na tle innych lig – jak wyglądamy naprawdę?

Oczywiście PKO Ekstraklasa wciąż nie może równać się z ligami top 5. Warto jednak spojrzeć na rozgrywki, z którymi faktycznie rywalizujemy. W zestawieniu wydatków lig europejskich w letnim oknie transferowym PKO Ekstraklasa zajęła 16. miejsce w Europie. W rankingu uwzględniono wszystkie ligi, w tym Championship czy ligę rosyjską.

Co ciekawe, czeska liga, która jest wyżej notowana w rankingu UEFA, wydała w tym samym okresie prawie 10 milionów euro mniej niż kluby z PKO Ekstraklasy. Oczywiście nasze okno transferowe było specyficzne. Kilka klubów zmieniło właścicieli i znacząco zwiększyło budżety. Mimo to skala wydatków robi wrażenie. Jeśli chodzi o pojedyncze transfery, rekord ligi czeskiej wynosi 5,75 miliona euro. Tyle Slavia Praga zapłaciła za El Hadji Malicka Dioufa. Później zarobiła na nim ogromne pieniądze, sprzedając go do West Hamu. To właśnie w sprzedaży i budowaniu wartości piłkarzy Czesi wciąż są przed nami. Sam fakt takich kwot pokazuje jednak, że dystans powoli się zmniejsza.

Liga grecka nadal góruje nad PKO Ekstraklasą. Tam od lat funkcjonują co najmniej dwa bardzo silne kluby regularnie grające w Europie. Dodatkowo Olympiakos wygrał Ligę Konferencji w sezonie 2023/2024. Podobnie wygląda sytuacja w Danii. Transfery na poziomie Bukariego nie robią tam większego wrażenia, zwłaszcza w klubach takich jak FC Kopenhaga czy Midtjylland. Jednocześnie za PKO Ekstraklasą znajdują się dziś ligi austriacka, norweska i szwajcarska. Są to rozgrywki, które niemal co sezon mają swojego przedstawiciela w Lidze Mistrzów. To dobrze pokazuje, jak bardzo zmieniła się pozycja polskiej ligi na mapie Europy.

Screen z https://www.transfermarkt.pl

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. W pierwszej dwudziestce lig pod względem wydatków tylko sześć ma ujemny bilans transferowy. Oprócz gigantów z Premier League, La Ligi i Serie A znajdują się tam liga rosyjska, turecka Super Lig oraz PKO Ekstraklasa. To wyraźny sygnał zmiany mentalności. Kluby chcą być silniejsze tu i teraz. Jeśli ten trend się utrzyma, PKO Ekstraklasa może za dwa–trzy lata znaleźć się w top 10 lig Europy pod względem wydatków. Już sam taki sygnał buduje wizerunek ligi jako atrakcyjnej. Tym bardziej że infrastrukturalnie, głównie stadionowo, Polska wypada bardzo dobrze.


Czy Liga Konferencji otworzyła drzwi do wielkich wydatków?

W pewnym stopniu tak, ale nie jest to jedyny czynnik. Inne kraje, których kluby regularnie grają w Lidze Konferencji, nie wydają aż tak dużo. Kluczowe wydaje się coś innego. Do polskiej piłki coraz częściej wchodzą ludzie z bardzo dużym zapleczem finansowym. Co ważne, wiedzą oni, że bez inwestycji nie da się zrobić kolejnego kroku.

Prekursorem takiego myślenia był Michał Świerczewski w Rakowie Częstochowa. Od blisko dekady konsekwentnie buduje on projekt, który dziś jest wzorem dla wielu klubów. To w naturalny sposób wymusiło reakcję reszty ligi. Kluby nie chcą już tylko przetrwać. Chcą się rozwijać.

Nie chodzi o wydawanie pieniędzy bez kontroli. Chodzi o to, by nie bać się inwestować w zawodników, którzy mogą dać realną jakość. Liga Konferencji przyniosła dodatkowe środki, szczególnie klubom takim jak Legia czy Jagiellonia. Nie jest jednak głównym fundamentem obecnych zmian.

Wzrost zainteresowania PKO Ekstraklasą widać w niemal każdej statystyce. Frekwencja na stadionach rośnie. Wartość praw telewizyjnych również. Medialność ligi jest dziś nieporównywalna z tą sprzed dekady. Można śmiać się z nietrafionych transferów, ale zdecydowanie lepiej iść w tym kierunku. Powrót do realiów sprzed kilkunastu lat byłby krokiem wstecz.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze